Antoni Kuczyński Polacy w Kazachstanie. Zesłania - Dziedzictwo – Nadzieje - Powroty

Kuczyński - okładka aNakładem wydawnictwa „Kubajak” w końcu 2014 roku ukazała się obszerna, bo licząca 544 strony, książka Polacy w Kazachstanie. Zesłania – Dziedzictwo – Nadzieje – Powroty . Autorem jest wybitny znawca dziejów Polaków na Wschodzie, zwłaszcza tych dziejów dawniejszych, zasłużony wydawca licznych tekstów źródłowych – Antoni Kuczyński.

Książka w dużej mierze jest antologią tekstów, których znaczna część była już przez autora publikowana. Są jednak także nowe i za to autorowi chwała.

Zachęcony zwłaszcza podtytułem książki sugerującym, że zajdę w niej sporo informacji o dziejach najnowszych i współczesności, doznałem jednak rozczarowania. Ten okres burzliwych przemian, autor potraktował po macoszemu, żeby nie powiedzieć z pewną nonszalancją. Aby nie być gołosłownym, posłużę się przykładem. Autor wiele miejsca poświęca omówieniu życia religijnego w trudnych komunistycznych czasach. Omawia działalność wybitnych księży – zesłańców, którzy z wielkim poświęceniem świadczyli posługę kapłańską, nielegalnie wędrując po rozsianych w stepie polskich wioskach. Po tym przechodzi do omówienia pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II do Kazachstanu w roku 2001. A gdzie informacje o odrodzeniu religijnym, budowie świątyń, budowie struktur kościelnych, bez czego do tej historycznej wizyty nigdy by nie doszło? To głównie polscy księża stanowili podwaliny tego odrodzenia religijnego i narodowego. To pierwszy Nuncjusz Papieski, Polak, abp Marian Oleś zorganizował środkowoazjatycką diecezję.

Kuczyński słusznie zwraca uwagę czytelników na rolę starszych kobiet, babuszek, w pielęgnowaniu tradycji religijnych. Chyba się jednak zagalopował pisząc o babuszkach – wędrujących katechetkach. Takowych po prostu nie było i być nie mogło w ówczesnych warunkach. Autor odwołuje się tu do własnych wspomnień z pobytu we wsi Oktjabr (obecnie Nura) i opisuje emocje związane z oczekiwaniem na taką „wędrującą katechetkę” w zaimprowizowanym domu modlitwy. Gdyby jednak sięgnął on do swych notatek terenowych, przypomniałby sobie zapewne, że owa babuszka – Babuszka Rozalia, przywędrowała z domu położonego na tej samej ulicy.

Konsternację każdego, kto interesuje się Kazachstanem, budzi też wyjaśnienie autora, że akim to duchowny muzułmański (s.140). Nie można też zgodzić się z autorem, że Oziorsk w obwodzie kaliningradzkim, do którego przeniosło się w ostatnich latach wiele rodzin kazachstańskich Polaków, to wioska (s.523).

Nie znajdziemy też informacji o działalności na rzecz polskiej zbiorowości Ambasady RP uruchomionej już 1994 roku. To pracownicy Wydziału Konsularnego odnaleźli i zabezpieczyli polskie wojskowe cmentarze wojenne.

Autor zastrzega się jednak, że to „autorska wizja dziejów Polaków w Kazachstanie”, oraz że „chciałby jednak, aby faktografia zawarta w książce stanowiła drogę do jej ubogacenia przez innych autorów…” To zaproszenie upoważniło mnie do poczynienia tych kilku uwag. Pozwolą one może wprowadzić pewne korekty, zwłaszcza, że planowane jest wydanie książki w języku kazachskim, na co liczy były ambasador Kazachstanu Aleksander Wołkow.

Mimo tych drobnych niedociągnięć, książka jest godna polecenia, zwłaszcza w warstwie antologicznej. Dobrych tekstów źródłowych nigdy nie jest za wiele. Godnym uznania jest i to, że autor włączył do swej książki wybór poetyckiej twórczości kazachstańskich zesłańców. Wartością samą w sobie są interesujące ilustracje zaczerpnięte z często trudno dostępnych źródeł oraz reprodukcje, często wstrząsających, obrazów artysty, repatrianta z Kazachstanu – Feliksa Mostowicza. Szkoda, że nie udało się ich opublikować w kolorze.

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                      Marek Gawęcki